Ja w moich czterech ścianach. Od tygdonia. To stawało się być już uciążliwe.
Moje życie ostatnimi czasami stało się być dość nudne. Szkoła, dom, komputer,spanie, szkoła, dom. - Tak mi mijają tygodnie.
Nie to, co kiedyś. Zaledwie 4 miesiące temu nie miałam na nic czasu, imprezy, pełno znajomych, chłopcy. Właśnie... chłopcy, umiem się nimi bawić to jedna z moich wad, albo może i zalet, kto wie? Z nikim się jeszcze w życiu nie związałam. Zawsze jakiś zagada, napisze, a ja, albo ich uwodzę i potem mam w dupie, lub po prostu olewam.
Alkohol, papierosy trawa - to było dla nas normlane.
Może i jestem wstydliwa, czasami cicha, ale jeśli chodzi o zabawe - wiem jak to się robi.
Wymykanie się z domu w nocy. Mówienie rodzicom o nocowaniu u koleżanki, a tak na prawdę szło się na impreze - standartd.
Ale we mnie coś się zmieniło... Nie wiem do końca co miało na mnie taki wpływ. Może wydoroślałam? Może nauczyłam się odróżniać dobro od zła. No, ale chwila... czy imprezy i róznego rodzaju używki dla nastolatki to coś dziwnego? Nie wiem. W każdym razie jestem inna i w sumie dobrze mi z tym. Teraz mam jedną przyjaciółkę, ma na imię Monic, ludzie mówią, że wyglądamy jak siostry, zawsze. To dość zabawne, bo my nie widzimy podobieństwa. Mamy tyle samo lat -16, lecz ona jest w klasie wyżej. Nie to żebym nie zdała, ale ona poszła do szkoly rok wcześniej. Zawsze robimy wszystko razem, wspólne wakacje, wyjazdy, weekendy, nocki. Dość uciążliwe jest to, że mieszkamy po dwóch różnych stronach Atlanty, ale dajemy radę. Niezapominając o Chrisie.. jest dla mnie jak brat, zamy się od dziecka i chyba wiemy o sobie dosłwonie wszystko. Mimo, że nasze kontakty nie są już takie same, bo on wciąż kumpluje się z naszą starą ekipą od imprez i wszystkiego,co złe. Dalej wiem ,że moge na niego zawsze liczyć.
Jest coś co mnie rani. Moja najlepsza przyjaciólka i mój braciszek. Nienawidzą się. Nigdy tego nie zrozumiem, jakim cudem ja kocham tę dwójkę najbardziej na świecie, a oni się po prostu, najzwyczjaniej nie lubią. Monic uważa go za tzw. psa na baby. Przelizać, przelecieć, zapomnieć. Może i lata za każdą możliwą laską, ale co zrobić, po prostu ma bzika na ich punkcie. Szkoda, że nie widzi w nim tych dobrych stron.
***
-Emily wstawaj! - mamy głos rozległ się niemal po całym domu.
-Emily! Spóźnisz się do szkoły! - tak, to znów ona.
Po krókiej chwili, zdobyłam w sobie siły, aby w końcu ruszyć się z łóżka. Leniwym krokiem poszłam do łazienki, ogarnełam się i wykonałam wszystkie poranne czynośći.
Szybko się ubrałam, spakowałam do torby dwie ksiązki i zeszyt - bo kogo tak na prawdę obchodzi szkoła, ipoda, klucze i gumy.
Wychodząc z domu zahaczyłam o kuchnie, wziełam kanapkę i wyszłam z domu.
Założyłam słuchawki na uszy i wsłuchiwałam się w nuty mojego ulubionego zespołu.
Po niespełna 15 minutach ujrzałam napis, na widok którego robiło mi się niedobrze.
Constance. Tak nazywa się moja szkoła, wypełniona plastikami i chłopakami na których wolałam nawet nie patrzeć. Nie lubiłam tej szkoły. Wydawało mi się, że nie pasuję tam.
Przepychając się przez tłumy nastolatków dotarłam do mojej szafki.
Kiedy wyciągałam potrzebne mi rzeczy, telefon zawibrował.
Sms:
Hej Emss, nie będzie mnie dziś w szkole, źle sę czuję, przetrwasz ten dzień sama, haha?:)
Ah. Chris. Jeszcze masz jego. Trzymaj się, wpadnij po szkole jak chcesz. Cya. M.
-Fuck.
Nie odpisałam nic, zamknęła szafke i ujrzałam Chrisa, jak zwykle z jakąś laską, nawet nie wiem kto to był, no ale cóż, co tu się dziwić, mało na kogo zwracałam uwagę w tej szkole.
Bez chwili namysłu podeszłam do tej dwójki.
- Sorry laska, możesz nas zostawić?
Popatrzyła się krzywo, kiwnęła głową i bez słowa odeszła.
- Hej Ems, jak zwykle miła i wesoła,co? Zaśmiał się chłopiec.
- Taa, te słowa dokładnie do mnie pasują. - Powiedziałam z ironią, na co Chris się znów zaśmiał. - Kto to w ogóle był?
- Megg, chodzisz z nią na francuski od 2 lat, jakbyś chciała wiedzieć.
- Aaa ok, faktycznie, chyba tak.
- Dobra wiem, że ostatio ciągle jesteś przybita, ale co jest?
- Nie nic, po prostu. Monic dziś nie będzie. Nie wiem.
- O boże, co za szczęście, powinnaś się cieszyć - żartobliwie powiedział Christian. - W końcu ktoś się mnie nie będzię czepiał na każdym kroku.
- Oj, daj spokój już!
- Dobra, dobra, sorry. - Heeej, może pójdziemy gdzieś w piątek? Znów się zabawimy jak kiedyś, pamiętasz? Fajnie było.
- Nie wiesz, że z tym już skończyłam.
-No ok, jak chcesz. To chociaż wpadnij do mnie, porobimy coś.
- No zastanowie się, potem ci powiem. - Szybko odpwiedziałam i odchodziłam po usłyszeniu dzownka.
Matma. Pomyślałam i udałam się na drugie piętro, na tę nieszczęśliwą lekcję.
Po upływie zaledwie 10 minut, myślałam, że zaraz nie wytrzymam. Nauczycielka jak zwykle nie umiała zaponować nad chaosem w klasie. Wszystkie te dzieciaki śmiały się głośno, rzucali samolotami, chłopcy próbowali do kogoś zagadać. - Żałosne. Pomyślałam, kiedy nagle wszedł ktoś do klasy. Dość niska blonydnka z ładnym uśmiechem.
- Emily Croft, proszona do dyrektora. - cicho mruknęła, że ledwo kto ją słyszał w tym hałasie.
Po usłyszeniu nazwiska, warknełam pod nosem. - Co znowu...
Udałam się do gabinetu z myślą, że chyba tak źle nie będzie. Myliłam się.
- Dzień Dobry.
- Witam, Emily. Proszę usiąść.
- O co chodzi?
- Niestety, muszę ci powiedzieć, że twoje oceny z matematyki oraz fizyki są na tyle słabe, że jeśli się to nie zmieni, będziesz musiała powtarzać smestr. Chyba tego nie chcesz, prawda?
- Nie,proszę Pana.
- Tak myślałem, więc poprosiłem o pomoc jednego z uczniów straszej klasy o pomoc.
- Nie rozumiem?
- Po lekcjach, codziennie, będziesz zostawała z korepetytorem, który ci pomoże nadrobić zaległości i zaliczyć semstr. W porządku?
- Dobrze, kiedy ma się to zacząć?
- Dziś po 7 godzinie, uczeń przyjdzie do sali nr 109. To wszystko. Żegnam.
- Dziękuję. Do widzenia.
Wyszłam z gabinetu, odrazu wyciągnełam telefon i napisałam sms do Monic.
Sms:
No zajebiście, zajęcia po szole z jakimś ziomkiem ze straszej klasy. O niczym więcej nie marzyłam. Potem ci opowiem. Ems.
Wróciłam do klasy, lecz nie na długo, dzownek zadzwonił, a ja szybko wybiegłam z klasy. Udałam się do szafki odnieść ksiązki i wziąć kase na lunch. Poszłam do stołówki, wziełam jabłko i wode. - Nie byłam głodna. Usiadłam przy stoliku Chrisa i naszej, a raczej jego już ekipi.
Od razu widział, że jestem jeszcze bardziej wkurzona niż wcześniej.
- Ej mała, co jest?
- Zostaję po lekacjach uczyć się matmy, fajnie,huh?
- No co ty, z kim, hahaha?
- Jakiś ze straszej klasy, nie wiem kto, okaże się po lekcjach.
- Daj mi znać odrazu.
- Spoko.
Wziełam dwa gryzy jabłka, popiłam wodą i wyciągnełam swojego ipoda. Nie mogłam już słuchać ich rozmów na temat kto to się bardziej nie upił zeszłej nocy itp.
Po chwili wyszłam. Lekcje minęły mi odziwo dość szybko.
Siedziałam na ostatnią godzinę, wpatrując się w okno. Tak bardzo chciałam iść już do domu, odpalić muzykę, położyć się na łóżku i znów mieć gdzieś wszystkich.
Ale nie mogłam. Jeszcze zajęcia.
Lekcja się skończyła i udałam się pod salę 109.
Co dalej? Jak Emily zniesie kolejną godzinę, może dwie w szkole? Kim będzie korepetytor?
Czekajcię na kolejny rozdział. :)
Moje życie ostatnimi czasami stało się być dość nudne. Szkoła, dom, komputer,spanie, szkoła, dom. - Tak mi mijają tygodnie.
Nie to, co kiedyś. Zaledwie 4 miesiące temu nie miałam na nic czasu, imprezy, pełno znajomych, chłopcy. Właśnie... chłopcy, umiem się nimi bawić to jedna z moich wad, albo może i zalet, kto wie? Z nikim się jeszcze w życiu nie związałam. Zawsze jakiś zagada, napisze, a ja, albo ich uwodzę i potem mam w dupie, lub po prostu olewam.
Alkohol, papierosy trawa - to było dla nas normlane.
Może i jestem wstydliwa, czasami cicha, ale jeśli chodzi o zabawe - wiem jak to się robi.
Wymykanie się z domu w nocy. Mówienie rodzicom o nocowaniu u koleżanki, a tak na prawdę szło się na impreze - standartd.
Ale we mnie coś się zmieniło... Nie wiem do końca co miało na mnie taki wpływ. Może wydoroślałam? Może nauczyłam się odróżniać dobro od zła. No, ale chwila... czy imprezy i róznego rodzaju używki dla nastolatki to coś dziwnego? Nie wiem. W każdym razie jestem inna i w sumie dobrze mi z tym. Teraz mam jedną przyjaciółkę, ma na imię Monic, ludzie mówią, że wyglądamy jak siostry, zawsze. To dość zabawne, bo my nie widzimy podobieństwa. Mamy tyle samo lat -16, lecz ona jest w klasie wyżej. Nie to żebym nie zdała, ale ona poszła do szkoly rok wcześniej. Zawsze robimy wszystko razem, wspólne wakacje, wyjazdy, weekendy, nocki. Dość uciążliwe jest to, że mieszkamy po dwóch różnych stronach Atlanty, ale dajemy radę. Niezapominając o Chrisie.. jest dla mnie jak brat, zamy się od dziecka i chyba wiemy o sobie dosłwonie wszystko. Mimo, że nasze kontakty nie są już takie same, bo on wciąż kumpluje się z naszą starą ekipą od imprez i wszystkiego,co złe. Dalej wiem ,że moge na niego zawsze liczyć.
Jest coś co mnie rani. Moja najlepsza przyjaciólka i mój braciszek. Nienawidzą się. Nigdy tego nie zrozumiem, jakim cudem ja kocham tę dwójkę najbardziej na świecie, a oni się po prostu, najzwyczjaniej nie lubią. Monic uważa go za tzw. psa na baby. Przelizać, przelecieć, zapomnieć. Może i lata za każdą możliwą laską, ale co zrobić, po prostu ma bzika na ich punkcie. Szkoda, że nie widzi w nim tych dobrych stron.
***
-Emily wstawaj! - mamy głos rozległ się niemal po całym domu.
-Emily! Spóźnisz się do szkoły! - tak, to znów ona.
Po krókiej chwili, zdobyłam w sobie siły, aby w końcu ruszyć się z łóżka. Leniwym krokiem poszłam do łazienki, ogarnełam się i wykonałam wszystkie poranne czynośći.
Szybko się ubrałam, spakowałam do torby dwie ksiązki i zeszyt - bo kogo tak na prawdę obchodzi szkoła, ipoda, klucze i gumy.
Wychodząc z domu zahaczyłam o kuchnie, wziełam kanapkę i wyszłam z domu.
Założyłam słuchawki na uszy i wsłuchiwałam się w nuty mojego ulubionego zespołu.
Po niespełna 15 minutach ujrzałam napis, na widok którego robiło mi się niedobrze.
Constance. Tak nazywa się moja szkoła, wypełniona plastikami i chłopakami na których wolałam nawet nie patrzeć. Nie lubiłam tej szkoły. Wydawało mi się, że nie pasuję tam.
Przepychając się przez tłumy nastolatków dotarłam do mojej szafki.
Kiedy wyciągałam potrzebne mi rzeczy, telefon zawibrował.
Sms:
Hej Emss, nie będzie mnie dziś w szkole, źle sę czuję, przetrwasz ten dzień sama, haha?:)
Ah. Chris. Jeszcze masz jego. Trzymaj się, wpadnij po szkole jak chcesz. Cya. M.
-Fuck.
Nie odpisałam nic, zamknęła szafke i ujrzałam Chrisa, jak zwykle z jakąś laską, nawet nie wiem kto to był, no ale cóż, co tu się dziwić, mało na kogo zwracałam uwagę w tej szkole.
Bez chwili namysłu podeszłam do tej dwójki.
- Sorry laska, możesz nas zostawić?
Popatrzyła się krzywo, kiwnęła głową i bez słowa odeszła.
- Hej Ems, jak zwykle miła i wesoła,co? Zaśmiał się chłopiec.
- Taa, te słowa dokładnie do mnie pasują. - Powiedziałam z ironią, na co Chris się znów zaśmiał. - Kto to w ogóle był?
- Megg, chodzisz z nią na francuski od 2 lat, jakbyś chciała wiedzieć.
- Aaa ok, faktycznie, chyba tak.
- Dobra wiem, że ostatio ciągle jesteś przybita, ale co jest?
- Nie nic, po prostu. Monic dziś nie będzie. Nie wiem.
- O boże, co za szczęście, powinnaś się cieszyć - żartobliwie powiedział Christian. - W końcu ktoś się mnie nie będzię czepiał na każdym kroku.
- Oj, daj spokój już!
- Dobra, dobra, sorry. - Heeej, może pójdziemy gdzieś w piątek? Znów się zabawimy jak kiedyś, pamiętasz? Fajnie było.
- Nie wiesz, że z tym już skończyłam.
-No ok, jak chcesz. To chociaż wpadnij do mnie, porobimy coś.
- No zastanowie się, potem ci powiem. - Szybko odpwiedziałam i odchodziłam po usłyszeniu dzownka.
Matma. Pomyślałam i udałam się na drugie piętro, na tę nieszczęśliwą lekcję.
Po upływie zaledwie 10 minut, myślałam, że zaraz nie wytrzymam. Nauczycielka jak zwykle nie umiała zaponować nad chaosem w klasie. Wszystkie te dzieciaki śmiały się głośno, rzucali samolotami, chłopcy próbowali do kogoś zagadać. - Żałosne. Pomyślałam, kiedy nagle wszedł ktoś do klasy. Dość niska blonydnka z ładnym uśmiechem.
- Emily Croft, proszona do dyrektora. - cicho mruknęła, że ledwo kto ją słyszał w tym hałasie.
Po usłyszeniu nazwiska, warknełam pod nosem. - Co znowu...
Udałam się do gabinetu z myślą, że chyba tak źle nie będzie. Myliłam się.
- Dzień Dobry.
- Witam, Emily. Proszę usiąść.
- O co chodzi?
- Niestety, muszę ci powiedzieć, że twoje oceny z matematyki oraz fizyki są na tyle słabe, że jeśli się to nie zmieni, będziesz musiała powtarzać smestr. Chyba tego nie chcesz, prawda?
- Nie,proszę Pana.
- Tak myślałem, więc poprosiłem o pomoc jednego z uczniów straszej klasy o pomoc.
- Nie rozumiem?
- Po lekcjach, codziennie, będziesz zostawała z korepetytorem, który ci pomoże nadrobić zaległości i zaliczyć semstr. W porządku?
- Dobrze, kiedy ma się to zacząć?
- Dziś po 7 godzinie, uczeń przyjdzie do sali nr 109. To wszystko. Żegnam.
- Dziękuję. Do widzenia.
Wyszłam z gabinetu, odrazu wyciągnełam telefon i napisałam sms do Monic.
Sms:
No zajebiście, zajęcia po szole z jakimś ziomkiem ze straszej klasy. O niczym więcej nie marzyłam. Potem ci opowiem. Ems.
Wróciłam do klasy, lecz nie na długo, dzownek zadzwonił, a ja szybko wybiegłam z klasy. Udałam się do szafki odnieść ksiązki i wziąć kase na lunch. Poszłam do stołówki, wziełam jabłko i wode. - Nie byłam głodna. Usiadłam przy stoliku Chrisa i naszej, a raczej jego już ekipi.
Od razu widział, że jestem jeszcze bardziej wkurzona niż wcześniej.
- Ej mała, co jest?
- Zostaję po lekacjach uczyć się matmy, fajnie,huh?
- No co ty, z kim, hahaha?
- Jakiś ze straszej klasy, nie wiem kto, okaże się po lekcjach.
- Daj mi znać odrazu.
- Spoko.
Wziełam dwa gryzy jabłka, popiłam wodą i wyciągnełam swojego ipoda. Nie mogłam już słuchać ich rozmów na temat kto to się bardziej nie upił zeszłej nocy itp.
Po chwili wyszłam. Lekcje minęły mi odziwo dość szybko.
Siedziałam na ostatnią godzinę, wpatrując się w okno. Tak bardzo chciałam iść już do domu, odpalić muzykę, położyć się na łóżku i znów mieć gdzieś wszystkich.
Ale nie mogłam. Jeszcze zajęcia.
Lekcja się skończyła i udałam się pod salę 109.
Co dalej? Jak Emily zniesie kolejną godzinę, może dwie w szkole? Kim będzie korepetytor?
Czekajcię na kolejny rozdział. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz